http://www.transporttm.pl/news/31/18/Transport-w-swiecie-kwasow

Pojazdy ciężarowe

Transport w świecie kwasów

27-09-2011
„Pamiętaj chemiku młody: zawsze wlewaj kwas do wody”...

 

 

 

To szkolne przysłowie przypomina o ostrożności przy obchodzeniu się z kwasami w laboratorium, ale dotyczy także transportu. Kwas solny (chlorowodorowy, HCl), choć niebezpieczny, jest niezbędnym surowcem lub środkiem technologicznym w wielu gałęziach przemysłu. Stąd zakwalifikowanie do klasy 8 konwencji ADR i specjalne środki transportu. Firma Transport Międzynarodowy Artur Siergiej z Zielonej Góry jest jednym z kilku przedsiębiorstw wyspecjalizowanych w cysternowym transporcie kwasów. Przewozi także ługi, siarczany, chlorki oraz płynne odpady pogalwaniczne. Weszła w „adeery” przypadkiem w 1995 r., gdy jeden z klientów obsługiwanych naczepami plan dekowym i zadeklarował współpracę także przewozach płynnej chemii. Powstała nowa specjalność, która z czasem stała się dominującą. W momencie powstania „wydziału chemii” firma miała jedną, używaną cysternę LAG. Obecnie flota liczy 12 zestawów cysternowych. Wyspecjalizowano się w jednej, 8. klasie ADR. Kwas solny i jego pochodne to stosunkowo tanie towary, toteż firma operuje na dość krótkich dystansach. Obszar działania Artur Siergiej określa jako „Polska i kraje ościenne”. Zielonogórska firma jest przedsiębiorstwem średniej wielkości, jak na polskie realia. Jej tabor jest precyzyjnie skonfigurowany. Podstawowymi ciągnikami są DAF-y XF 105.460 o optymalnej mocy zarówno przy przejazdach z ładunkiem, jak i na pusto: w obu przypadkach zużycie paliwa nie jest wygórowane. Są one wdzięcznym narzędziem pracy i nadal będą stanowić większość we flocie, choć firma zgłasza usterki instalacji elektrycznej, uważane za typowe dla tego modelu. Cysterny to mało znana w Polsce niemiecka marka Gofa Gocher, specjalizująca się właśnie w pojazdach do transportu kwasów. Wnętrze zbiorników jest w nich wyłożone gumą, by odseparować żrący ładunek od metalowego poszycia. Gofa Gocher okazała się najlepszym producentem takich cystern i zdaniem Artura Siergieja zdecydowanie góruje nad bardziej znaną konkurencją. Już nie raz wymieniano powłokę gumową, ale było to typowe zużycie materiałowe. W transporcie chemii, pomimo surowych wymagań, są stosowane nawet ponad 20-letnie cysterny. Jeżeli konstrukcja i powłoki są solidne, nie ma powodów do obaw. Producenci takich pojazdów zbiornikowych zdają sobie sprawę z konieczności stosowania tylko najlepszych materiałów i rozwiązań, co przy niewielkiej skali produkcji pozwala zachować trwałość. Oczywiście, mała produkcja i reżimy technologiczne windują cenę cystern, ale życie ludzkie jest bezcenne i warto się starać. Nawet wielcy operatorzy logistyczni wyspecjalizowani w chemii nie wstydzą się niemłodych naczep-cystern. Od takich zaczynała firma p. Siergieja. Pierwszymi pojazdami było używane Volvo i 10-letnia cysterna. Obecnie przewoźnik korzysta wyłącznie z nowych pojazdów. Optymalny zestaw składa się z ciągnika o mocy 460 KM oraz cysterny o ładowności 24 t i pojemności 22,5 m3. Dane naczepy celowo podajemy w kolejności ładowność-pojemność, ponieważ w przeciwieństwie do wielu ładunków płynnych, kwas solny najpierw wyczerpuje ładowność, a potem pojemność zbiornika (1 m3 kwasu ma masę ok. 1,2 t, podczas gdy oleju napędowego 0,85 t).Nad poprawnym działaniem cystern i ciągników czuwa własny warsztat. Jest to wygodne rozwiązanie po okresach gwarancyjnych i przy usterkach niewymagających zastosowania markowego komputera diagnostycznego (w takich przypadkach firma jest skazana na wizytę w autoryzowanym serwisie).

Własny warsztat uniezależnia także od kolejek w serwisie i zwalnia z posiadania rezerwy pojazdów na wypadek awarii. Ponadto celem jest dłuższe eksploatowanie pojazdów silnikowych (10 lat), które po ukończeniu 5-7 lat służby zagranicznej są kierowane na drogi krajowe, szybciej pogarszające ich stan techniczny. Pomimo przygranicznego ruchu, niebieskozielone pojazdy firmy osiągają spore przebiegi, sięgające nawet 130 tys. km rocznie przy pojedynczej obsadzie kierowców. Obecnie, dzięki sprawnej organizacji pracy, przebiegi „na pusto” to maksymalnie 30%. To świetny wynik biorąc pod uwagę specyfikę cystern gumowanych: nie mogą one podejmować wielu ładunków, zagrażających uszkodzeniem wewnętrznej powłoki. Logistykę ładunków ułatwia jednokomorowa konstrukcja cystern, skracająca czas za- i rozładunku. Łatwiej też o ładunki powrotne, a mycie sprawia mniej kłopotów niż zbiorników wielokomorowych. W transporcie ładunków niebezpiecznych szczególnie ważni są kierowcy. Pan Artur osiągnął znaczną stabilizację zatrudnienia, mimo otwarcia nowych rynków pracy za pobliską granicą nie ma kłopotów z ucieczką kierowców. Głównym atutem utrzymującym stałą ekipę są weekendy w domu. Nawet większe płace nie są wstanie przekonać do emigracji kierowców ceniących sobie życie rodzinne. Kandydaci, poza obowiązkowym szkoleniem ADR/BHP, muszą przejść „wewnętrzny audyt” pod okiem doświadczonego kolegi. Z reguły wystarcza 2-3 tygodnie wspólnej pracy, by nabyć praktycznych umiejętności w transporcie kwasów. Dużym ułatwieniem w takich szkoleniach, a także w późniejszej bezpiecznej pracy jest stała klasa ADR i związane z tym procedury. W firmach przewożących ładunki różnych klas, o różnych wymaganiach, kierowcy są multiprofesjonalistami, ale pracują pod większą presją psychiczną. Stale muszą pamiętać, z jakim ładunkiem mają do czynienia i orientować się, jak postąpić przy przeładunku i w razie wypadku. Lepiej radzą sobie kierowcy przypisani do konkretnych klas, jak w firmie p. Artura. Jeszcze nie zażegnano kryzysu gospodarczego, a już nadchodzi kolejny. Polski transport z trudem radzi sobie z niskimi stawkami, dumpingiem konkurencji czy wydłużonymi terminami płatności(o niewypłacalności klientów nie wspominając).Na szczęście większość tych kłopotów ominęła firmę Artura Siergieja dzięki usilnym staraniom właściciela. Firma postawiła na wąską specjalizację już 15 lat temu, zainwestowała w drogi sprzęt i umiejętnie gospodaruje finansami. Cysterna gumowana kosztuje 4 razy więcej niż zwykła naczepa skrzyniowa: to trzeba jakoś sfinansować. Od lat preferowana formą finansowania zakupów taboru jest leasing, ale o ratach malejących, przy sięgającym nawet 20% wkładzie własnym. Zasadą p. Siergieja jest utrzymywanie stałej kwoty miesięcznej przeznaczonej na leasing. Nie można jej przekroczyć, nawet jeżeli sytuacja na rynku na to pozwala. Przewoźnik woli mieć zbyt małą flotę do ilości pracy, niż nadmierną. Mimo to firma stale się rozwija, ale metodą małych kroczków, rosnąco jeden zestaw rocznie. To pozwala zapanować nad taborem i uniknąć rozwoju kosztownej administracji. Poza tym owocują wieloletnie kontakty i współpraca z bezpośrednimi odbiorcami płynnej chemii. W tej branży ładunki są pobierane bez pośrednictwa spedycji czy giełd transportowych. Płaci załadowca albo odbiorca. Dodatkowym atutem jest udział firm transportowych w cyklach produkcyjnych, jako niezbędnego ogniwa produkcji np. w galwanizerniach, które potrzebują świeżego kwasu, a zarazem muszą pozbyć się odpadów kwas pochodnych i są uzależnione od specjalistycznego transportu cysternowego. O obecnej specjalizacji firmy zadecydował przypadek, ale o jej funkcjonowaniu nie można tak powiedzieć. Niebezpieczne ładunki wymagają nieprzypadkowych rozwiązań, pochłaniają spore nakłady finansowe i narzucają stałą kontrolę procedur. Dlatego nie każdemu przewoźnikowi odpowiada taka gałąź transportu i dobrze, gdyż przypadkowe „wlanie wody do kwasu przysporzy ambarasu”.

Grzegorz Teperek