http://www.transporttm.pl/news/107/18/Stralis-na-mlecznych-drogach

Pojazdy ciężarowe

Stralis na mlecznych drogach

31-01-2013
Zbiedniała Europa nie chce kupować produkowanych u nas samochodów, komputerów czy mebli. Ale, jak przed wiekami, chce jeść naszą żywność. Na jedzeniu nie da się dużo oszczędzić, wydaje się zresztą, że ludzie tylko w ostateczności decydują się na obniżenie poziomu życia pod tym względem.

Korzysta na tym cały polski przemysł spożywczy. Dla mleczarzy, I połowa ub. roku zapowiadała się kiepsko, ale lato było względnie pomyślne dla lodziarzy (którzy są znaczącymi odbiorcami mleka w różnych postaciach), a jesienią koniunktura się odwróciła, ceny wszystkich produktów mlecznych na rynku światowym poszły w górę. Wraz z nimi wzrosły przychody naszych spółdzielni, co stworzyło przychylny klimat do inwestycji w najnowocześniejszy sprzęt m.in. do transportu mleka. Od jakości podstawowego surowca zależy praktycznie wszystko, a na jego jakość znaczny wpływ mają warunki transportu, o czym zresztą nie raz informowaliśmy, opisując nowoczesne zabudowy do odbioru mleka z gospodarstw wiejskich. Skrócenie drogi producent-mleczarnia i wyeliminowanie pośrednich punktów przeładunku, plus kontrola jakości mleka w momencie odbioru, to podstawa dalszego sukcesu, toteż spółdzielnie (lub przewożące dla nich niezależne firmy transportowe) są skazane na bardzo kosztowne pojazdy specjalistyczne.

Polska jest europejskim „zagłębiem” produkcji cystern mlecznych, a kluczowe dla tej pozycji było ulokowanie pod koniec lat 90. przez niemiecką firmę Schwarte zakładu w Koszalinie. W następnym 10-leciu połączyła się ona z olsztyńskim Milforem i kolejnym niemieckim mlecznym specjalistą, firmą Jansky.

Stąd właśnie podwójne oznaczenia na nowoczesnej autocysternie, jaką przygotowało jesienią ub. roku Iveco Poland we współpracy ze Schwarte-Milfor, wyposażoną w najnowszy, skomputeryzowany system kontroli jakości mleka. Przechodzi ona cykl jazd demonstracyjnych w największych polskich spółdzielniach mleczarskich, była także prezentowana na branżowych konferencjach i targach.

To pierwsza próba Iveco wejścia w tą specjalność, śmiała, bo stawia ona surowe wymagania ze względu na trudne warunki pracy. Podstawowym wyzwaniem jest jakość dróg wiejskich. „Cokolwiek byśmy rozumieli pod pojęciem droga w tamtych regionach...” - uwaga Hołka dotycząca trasy Dakaru pasuje jak ulał, przejazd pomiędzy kilkunastu gospodarstwami dziennie to niezły odcinek specjalny. Rzecz w tym, że polskie farmy mleczne są małe pod względem liczby krów, a zatem i rocznej produkcji, a jest ich prawie 170 tysięcy! Choć wyraźnie widać w ostatnich latach tendencję do koncentracji produkcji, wciąż transport jest skazany na codzienne odbieranie niedużych porcji mleka z kolejnych gospodarstw. Dlatego niemal powszechnie stosowane są autocysterny w zestawach

z przyczepami-cysternami, które kierowcy zostawiają w bezpiecznym miejscu i ruszają na gumna solo. Po napeł-nieniu zbiornika ciężarówki przepompowują mleko do przyczepy i ponownie wracają do gospodarstw. Każdy odbiór wymaga manewrowania na ciasnych podwórkach gospodarstw, w zimie można się spodziewać niemałych kłopotów trakcyjnych, bo mapa polskich mleczarni mocno pokrywa się z planem dróg ostatniej kategorii odśnieżania.

I trzeba nieźle przyspieszyć, by mleko dotarło na czas do mleczarni. Do tego, towar jest płynny i powoduje w czasie jazdy dodatkowe obciążenia dynamiczne zawieszenia, większe nawet niż w autocysternach paliwowych. Dlatego polska branża mleczarska ma swoje faworyzowane marki, które od lat sprawdzają się najlepiej. Z tymi trudnościami i uprzedzeniami mierzy się teraz Iveco Stralis AD26.420 z koszalińską zabudową.

Wybrano podwozie o rozstawie osi 4500+1395 mm, z tylną osią z pojedynczym ogumieniem sterowaną i unoszoną. DMC pojazdu to 26 t, nośność osi 8/12/7,5 t - przednia jest wzmocniona ze względu na ww. specyfikę obciążeń. Silnik Cursor 10 ma moc 420 KM, by umożliwić jazdę w zestawie z przyczepą-cysterną o DMCZ 40 t. Maksymalny moment obrotowy tej wersji

to 1900 Nm w zakresie 1050-1550 obr./min. Dekompresyjny hamulec silnikowy ma wydajność 380 KM przy 2600 obr./min. Zastosowano ręczną skrzynię 16-biegową i tylny most o przełożeniu 3,08:1.

Przednie koła są zawieszone na resorach parabolicznych, tylne osie na 6 miechach pneumatycznych z układem poziomowania ECAS.

Krótka kabina Active Day ma niezłe wyposażenie już w standardzie, Iveco dołożyło kilka pozycji do pojazdu demonstracyjnego i w rezultacie kierowca może korzystać z dobrodziejstw przyciemnianych szyb i klimatyzacji z filtrem pyłkowym, elektrycznie sterowanych szyb drzwi i lusterek, które są także podgrzewane. Kabina ma  postojowe ogrzewanie powietrzne, więc przyda się pojemniejszy akumulator 220 Ah.

W jedności siła: Schwarte-Milfor to obecnie najbardziej renomowany producent zabudów do odbioru i przewozu mleka. W tej branży „góra” potrafi przetrwać 2-3 podwozia, pod warunkiem właściwego wykonania, a przede wszystkim wyeliminowania pęknięć konstrukcji, wykonanej ze stali nierdzewnej. W warunkach „mlecznego Dakaru” nadwozie jest narażone na odkształcenia; Schwarte rozwiązuje to za pomocą ramy pomocniczej z 4 siodłami, w których jest kładziony zbiornik. Tylne siodło jest przykręcone do ramy, a przednie są połączone z nią elastycznie, co dopuszcza ruchy nadwozia względem ramy. Jednocześnie przedłużenia siodeł służą do mocowania osłon bocznych i pomostów roboczych, tak że całość jest prosta i mocna.

Zbiornik o pojemności 15 tys. litrów jest podzielony na 3 komory po 5 tys. litrów i ma kształt okrągły w dolnej części, a kufrowy w górnej (przekrój wewnętrzny ok. 1820x1450 mm). W ten sposób połączono dużą pojemność z nisko położonym środkiem ciężkości. Zbiornik jest wykonany z blachy ze stali szlachetnej o grubości 3 mm (dennice 2,5 mm). Pomiędzy nim a płaszczem, również z „nierdzewki”, znajduje się izolacja z 50 mm pianki poliuretanowej i wełny mineralnej. Kluczową dla branży kwestię mycia rozwiązano za pomocą stałej instalacji zamontowanej na zbiorniku (po prawej stronie). Jednocześnie z myciem każdej komory można umyć urządzenie pomiarowe i układ poboru próbek.

Pod pojęciem „urządzenie pomiarowe” w tej specjalności rozumie się pompę do poboru mleka z jednoczesnym pomiarem przepływu. W tym przypadku zastosowano urządzenie Schwarte V6 o płynnie regulowanej wydajności do 48 000 l/h, działające na zasadzie podciśnieniowej. Nie wnikając w szczegóły potrzebne mleczarzom, na etapie odbioru eliminuje się wszelkie zagrożenia zanieczyszczeniami z samochodu, a także zapobiega niekorzystnym przemianom, do jakich może dojść w mleku na skutek styczności z mechanicznymi elementami pompy.

Dzięki zestawowi zaworów każdą komorę można napełniać i opróżniać osobno, ale obie te czynności są skomputeryzowane. Cały smaczek i duża część kosztów zabudowy kryje się w bocznej kabinie, zawierającej sterowanie elektroniczne procesem poboru mleka i układ próbkowania. W tym przypadku zastosowano nowoczesny układ wieńcowy z 54 buteleczkami na próbki od każdego dostawcy. Poza tym jest pobierana próba zbiorcza. Obowiązki te w dużej mierze może przejąć od kierowcy układ gromadzenia danych MAK 3002/V6, ale ulga jest naprawdę duża tylko w przypadku obsługiwania tych samych dostawców, w stałej kolejności i na zaprogramowanej trasie. Jeżeli trafia się ktoś doraźnie lub poza kolejnością, dane wprowadza się na pulpicie elektronicznym umieszczonym w górnej szafce kabiny, obok drukarki termicznej, na której drukuje się potwierdzenie odbioru mleka.

Dane zarchiwizowane przez MAK umożliwiają powiązanie buteleczki z próbką z dostawcą, a także z komorą cysterny, w jakiej znajduje się mleko pobrane od każdego z nich. Jeśli kontrola laboratoryjna wykaże rażąco złą jakość lub niedopuszczalne zanieczyszczenia, w najgorszym razie wyleje się mleko tylko z tej komory. Zassanie surowca niewłaściwie przechowywanego, tj. za ciepłego, uniemożliwia czujnik temperatury. (WK)